Sos. To słowo, mimo, że trzyliterowe, z czego dwie litery się powtarzają i całość wydaje się nie mieć głębszego sensu, oznacza więcej niż się wydaje.
Otóż ten sos to obietnica smaku, odpowiedniej konsystencji dania, przyjemnej tekstury i gwarancji, że kanapka, mięso, czy co tam chcecie, nie będzie suche. Zatem ten sos wiele daje, a my mu wiele zawdzięczamy. Ja przygotowuję różne sosy – pieczeniowe, warzywne, owocowe, grzybowe i podaję dodatkowo. Można sobie dodać według uznania i własnych preferencji.
Ten sos pokochałam od pierwszej łyżeczki, a najlepsze w nim jest to, że pasuje do wielu dań – skrzydełek, szaszłyków, kanapek z indykiem, ale mi najbardziej pasował do spring rollsów w stylu tajskim. Maślana konsystencja stanowi świetne uzupełnienie do mięsa.
Polecam je zrobić z własnoręcznie wykonanego masła orzechowego, jeśli tylko macie taką możliwość. Jeśli nie, skorzystajcie z gotowego, ale proszę, wybierajcie takie w 100% z orzechów, zwłaszcza bez dodatku oleju palmowego, który jest jednym z gorszych składników. Powinniśmy go unikać za wszelką cenę. To właśnie z jego powodu wycina się całe połacie lasów deszczowych w Indonezji i Malezji, co przyczynia się do zaburzania klimatu oraz ekosystemu.
Wypalanie i niszczenie lasów deszczowych skutkuje wymieraniem gatunków kolejnych zwierząt, zwłaszcza orangutanów, słoni, nosorożców, tygrysów), ich ogromnym cierpieniem i zmuszaniem ludzi do pracy na plantacjach olejowca gwinejskiego, z którego to właśnie pozyskiwany jest olej palmowy. Jeśli tempo produkcji tego oleju nie zmieni się, do roku 2022 zostaną zniszczone niemal doszczętnie, w 98% lasy deszczowe dwóch wysp azjatyckich – Sumatry i Borneo. Zatem swoimi decyzjami zakupowymi przyczyniajmy się ze wszystkich sił do zahamowania tego procesu. Przestańmy kupować produkty z olejem palmowym w składzie. Szukamy zamienników albo określone produkty wykonujmy sami, np. masło orzechowe.
Zrobiło się nieco pesymistycznie, ale to ważny temat i chciałam go poruszyć, zapewne jeszcze nie raz o nim wspomnę. Właściwie to optymistyczne patrząc, jak wiele osób walczy z takim procederem i odwraca się od produktów koncernów. Bądźcie po stronie natury i prawdziwej ekologii. Ja już jestem 🙂
Wracając do przepisu, polecam wam ten sos i gwarantuję, też go pokochacie. Od razu zróbcie więcej.
- 3 łyżki masła orzechowego 100%
- 2 łyżki syropu klonowego
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1,5cm kawałek imbiru
- 1 ząbek czosnku
- suszona papryczka chilli
- sok wyciśnięty z ½ limonki
- letnia woda
- Masło orzechowe, syrop klonowy, sos sojowy i sok z limonki wymieszaj dokładnie w misce.
- Na tarce o drobnych oczkach zetrzyj imbir i czosnek. Dodaj do reszty składników.
- Dorzuć pokruszoną papryczkę.
- Ponownie wymieszaj całość.
- Małymi porcjami dodawaj wodę i mieszaj. Zakończ dolewanie wody, gdy sos uzyska pożądaną konsystencję. Sos zgęstnieje w lodówce, ale przy kolejnym użyciu znów możesz dolać wodę do rozrzedzenia.
- Przelej do miseczek, posyp siekanymi orzeszkami i pokruszoną papryczką.
Dodaj komentarz