Mówię i piszę o tym zawsze, że dla mnie Chorwacja ma różne oblicza. Ja bardzo pokochałam to południowe, gorące, górzyste. Południe kraju ma wszystko, co uwielbiam w podróżach – góry i wodę blisko siebie. A jak ta woda ma taaakie owoce morza to już nie może być lepiej.
Aby była jasność co do kuchni obecnej w tym rejonie muszę powiedzieć wam już na wstępie, że nie jest ona ani tak oczywista, ani łatwo dostępna. W ogóle z tą Chorwacją jest problem. Wielu jeździ tam ze swoim prowiantem, wielu zaopatruje się w dyskontach, które i Polsce można spotkać na co czwartej ulicy, wielu je w knajpach i barach. Wybaczcie, ale dla mnie to się mija z celem. Celem podróżowania, odkrywania, uczenia się, robienia sobie fajnych wspomnień.
Ja tę Chorwację odwiedziłam już trzykrotnie i właściwie od kilku lat nie zmieniło się wiele. A jeśli się zmieniło to na gorsze, bo w porcie jest mniejszy wybór ryb, a przy deptakach powstały nowe budy z żarciem, bo jedzeniem nie śmiem tego nazywać. Jest generalnie trochę tak, jak w szczycie sezonu w największych bałtyckich kurortach, ale widocznie klientela wymusza i podtrzymuje decyzje popełniane przez chorwackich biznesmenów-’restauratorów’.
Tym razem, tak jak cztery lata temu, zamieszkaliśmy w Drasnicach. Jest to tak mała mieścinka, że już mniejsza być nie mogła. Jest jedna jadłodajnia, bo do restauracji jej daleko, są 3 bary i jedna buda z pamiątkami. Koniec. Wieczorem nie pozostaje nic innego jak iść na plażę z karimatą i oglądać gwiazdy do upadłego. Generalnie z jedzeniem trzeba sobie radzić, ale to we mnie zbudza tylko większą chęć szaleństwa kulinarnego. Niestety, trzeba ustawiać budzik na 6, pakować się w auto i jechać do większej miejscowości, w porcie kupić ryby i owoce morza, iść na targ po świeże figi, pomidory, oliwy, sery i domowe wino czy na co nam akurat przyszła ochota. Z dostępnością nie ma tam problemu.
Ale poza gotowaniem odwiedziłam też kilka naprawdę dobrych knajp w tym rejonie. Oto najlepsze adresy, które mogę wam śmiało polecić.
1. Konoba Dalmatino, Dubrovnik, Miha Pracata 6
Przyjemna restauracja, w której można prawdziwie pobiesiadować w dobrym stylu. Można też zjeść miły obiad we dwoje wybierając stolik wciśnięty w klimatyczną uliczkę. Zamówiliśmy tam trzy dania i wszystkie śmiało polecam. Risotto barwione sepią z owocami morza, smażone w ultralekkim cieście krążki kalmarów oraz sałatkę z ośmiornicy. Znajdziecie tam szczere jedzenie z najlepszych składników i miłą obsługę.
2. Jazz&Wine, Konoba Bratuš, Krvavica 46
To miejsce znam z polecenia i wam też polecam. Nie jest to niestety tania restauracja, ale warta odwiedzenia. Znajdziecie tu domowy makaron, świeże ryby, dobre mięsa i owoce morza. A na deser pyszne semifreddo i aromatyczna kawa. Za pierwszym razem testowaliśmy makaron z wędzonymi owocami morza (HIT!) oraz kalmary i znów risotto barwione sepią. Wszystkie danie były bezbłędne, więc skuszeni takimi smakołykami wróciliśmy na ośmiornicę i scampi, czyli skorupiaki większe od krewetek, z małymi szczypcami.
Niestety, te dwa dania zostawiły wiele do życzenia, mimo, że były okrutnie drogie. Do przygotowania ośmiornicy użyto zbyt wiele tłuszczu i za mało ją zgrillowano z zewnątrz, natomiast scampi były też zbyt tłuste i nie podano do nich żadnych dodatków. Ale muszę dodać, że do scampi podano bardzo profesjonalny sprzęt, włącznie ze szczypcami i widelczykiem do wyciągania mięsa. Niestety, było go bardzo, bardzo mało. Całość osłodziło świetne semifreddo.
W tej restauracji wybierajcie zatem świetne makarony i risotto, myślę, że ryby też będą pyszne. Zaryzykowałabym tatar z tuńczyka i doradę, ale z owocami morza nie zaryzykowałabym.
3. Pizzeria Gušt, Slavićeva 1, Split
Jak już zatęsknicie za fast foodem polecam pizzerię w Splicie serwującą naprawdę znakomitą pizzę z tradycyjnego pieca. Miejsce jest oddalone nieco od ścisłego centrum, ale warto zrobić kilka kroków więcej niż jeść pizzę serwowaną w kawałkach na każdym zakręcie. W Gušt zamówiliśmy dwie pizze – z anchovies oraz pršutem – południowosłowiańskim odpowiednikiem szynki parmeńskiej. Fajne ciasto, idealna ilość dodatków. Naprawdę bardzo dobra.
4. Don Dino Ice Cream, Splitska 1, Trogir
W Trogirze zawsze wszystko mi smakuje wybitnie, bo to miasteczko ma taki klimat i nastrój, że tutaj musi smakować. Ale będąc tam kolejny raz, nasycona widokami i urokiem miasteczka podeszłam do sprawy na chłodno. Spróbowałam lodów i nigdy ich nie zapomnę. Te lody produkowane w Don Dino to wyjątkowe doznanie smakowe. Takich połączeń nie znajdziecie nigdzie w promieniu kilkuset kilometrów.
Czekolada z kremem pistacjowym i wanilią, mleczna czekolada z rumem i wiele innych. W Don Dino są też domowe lody na patyku, oblane czekoladą i posypane różnymi dodatkami – orzeszkami, słodkimi minicukierkami czekoladowymi, lukrem. Spróbujcie kilku smaków i weźcie czekoladowe wafelki. Nie zawiedziecie się. Dla mnie to takie smaki, które zostaną w pamięci na długo.
4. Gradska, Trogir
Nie zapisałam dokładnego adresu, ale na ulicy Gradska znajdziecie małą cukierenkę (na rogu budynku), gdzie sprzedawane są tradycyjne dla tego miasteczka słodkości – trogirski rafioli. To małe ciasteczka kształtem przypominające polskie pierogi, które nadziane są mielonymi migdałami mieszanymi z alkoholem. Smaczne i w 100% naturalne. Warto spróbować ciepłych.
W Chorwacji byłam razy. jedzenie w Dubrowniku, nawet w bardzo eleganckich restauracjach jest tylko drogie! Niestety! Obliczone na jednorazowego turystę, i z każdym rokiem utwierdzam się w tym przekonaniu. Co polecam? Małe knajpki w małych miejscowościach, np. w Stonie. Nie dość, że wyjątkowe miasteczko otoczone wyjątkowymi murami, to jeszcze dobrze karmią. Ale najlepiej jadłam w miejscowości Vid koło Metkovica, w restauracji naprzeciwko wspaniałego muzeum (bo wioska jest starożytna, założyli ją rzymianie!). U „Dzudza e Mate” zjesz drogo, ale pyyyyysznie! Naprawdę warto!. A porcje – ogromne. Takie same są w restauracji „Kulluk” w Mostarze, choć to już Bośnia.