Jesień rozpoczęłam szalenie intensywnie, praktycznie będąc ciągle w podróży. Odwiedziłam Wrocław, Rzeszów i kilkakrotnie Warszawę. Była to zdecydowanie przy okazji moja podróż kulinarna – przygotowywałam podróżne frykasy, odwiedziłam swoje ulubione lokalizacje (pozdrawiam Pogromcy Meatów, Charlotte), zajrzałam do nowych miejsc i spróbowałam smaków, które mnie oczarowały. To był dobry miesiąc.
Wielokrotnie jesienią nachodzi mnie ochota na rozgrzewającą, meksykańską kuchnię z dodatkiem ostrych papryczek oraz rozweselające i poprawiające humor zepsuty deszczową aurą kolorowe drinki albo dobrej jakości tequilę.
W końcu nadarzyła się okazja i zamiast eksperymentować w domu z kuchnią meksykańską wybrałam się do Blue Cactus, warszawskiej restauracji z kuchnią teksasko-meksykańską czyli Tex–Mex nad którą czuwa Grzegorz Czapski, obecny szef kuchni.

Blue Cactus
Akurat trafiłam na pierwszy dzień nowego, jesiennego menu, które mocno mnie zainteresowało. Było to spotkanie na trzy osoby, więc udało mi się popróbować wielu dań i nadarzyła się też okazja na skubnięcie mojego ulubionego deseru, ale o nim na końcu.

Jesienne menu Blue Cactus
Żeby umilić sobie oczekiwanie na dania zamówiliśmy chyba najbardziej znany meksykański drink składający się z tequili, likieru pomarańczowego z grupy Triple Sec, np. Cointreau i soku z cytryny czyli margaritę w różnych smakach, m.in. truskawkową i ananasową z pyszną, owocową pianką. Cudowny umilacz czasu. Wybierzcie kilka opcji smakowych. Podane są w kieliszkach z nóżkami w kształcie kaktusów i plastrami pachnącej limonki. Urocze 🙂

Margarita i krem z dyni
Kolację zaczęliśmy od zupy. Spróbowałam dyniowego kremu z pestkami dojrzałego, soczystego granata i prażonymi wiórkami kokosowymi. Bardzo przyjemny, doprawiony w punkt i z dodatkami, które świetnie komponują się ze smakiem jesiennej dyni.

Smażone chorizo z ziemniakami

Smażone chorizo z ziemniakami
Na przystawkę zamówiłam smażone, pikantne chorizo z ziemniakami i papryką zapieczone z serem i chrupiącym kukurydzianym chrustem, podane na małej żeliwnej patelence z dodatkiem śmietany i ostrych papryczek jalapeño. Danie proste i świetnie skomponowane, pokazujące chorizo w ciekawej, rozgrzewającej odsłonie. Sama często podsmażam chorizo i dodaję do zup oraz sałatek, bo dzięki temu uwalnia swój niepowtarzalny aromat.
Druga przystawka, jakiej próbowałam, to małe taco z małą pszenną tortillą, pastą z czarnej fasoli, golonką marynowaną w pomarańczach i duszoną oraz salsą ananasowo-kukurydzianą. Mięso było bardzo miękkie i kruche z delikatnie wyczuwalnym smakiem cytrusów i przyjemnie łączyło się kremową pastą fasolową. Danie idealnie dla dwóch osób, składa się z dwóch małych porcji taco. Podzielne i sycące.

Taco z golonką i burger z dynią
Po przystawkach nadszedł czas na dania główne – burger z karmelizowaną cebulą (moją ulubioną) i grillowany karmazyn. Oba dania były bardzo przyjemne i fajnie skomponowane.
Burger z wypiekanymi bułkami i mięsem wysmażonym w stopniu medium rare doprawiony kuminem, orzeźwiającym kminem rzymskim. Do tego konfitura z czerwonej cebuli i mus dyniowy, plaster pomidora i świeża rukola oraz plastry marynowanej papryki jalapeño. Dzięki niej można decydować o poziomie ostrości burgera. W restauracji są też dostępne bardzo ostre sosy, podawane na życzenie. Dzięki nim można się naprawdę solidnie rozgrzać 😉

Grillowany karmazyn z warzywami
Grillowany, świeży karmazyn z masłem miętowym oraz ziołową chrupiącą i lekką panierką z panko podany ze smażonymi warzywami – burakiem i jarmużem w formie julienne to świetna pozycja w całym menu. Mięsista ryba, soczysta i jędrna, ze zdrowymi warzywami to dobry pomysł na lekką kolację.

Deser – churros z czekoladą
Na deser spróbowałam moich ukochanych churros podanych z gorącą gorzką czekoladą z chilli. Przygotowane na świeżo, chrupiące na zewnątrz i mięciutkie w środku przypomniały mi podróż do Barcelony, gdzie szukałam ich długo i wytrwale. Tam też zakochałam się bez reszty w ciepłych churros, to jeden z moich ulubionych deserów.
Po kolacji zajrzałam jeszcze do baru, gdzie stały niezliczone ilości butelek tequlili. W restauracji jest ponad 50 ich rodzajów! Mało? Można kosztować w nieskończoność, pod warunkiem, że macie mocną głowę 😉 Ja spróbowałam tym razem mezcal, narodową meksykańską wódkę. Tym, co różni ją od tequili to fakt, że mezcal nie jest destylatem przygotowanym ze sfermentowanego soku, ale z całego rdzenia zielonej agawy. Tak dla porównania, tequilę przyrządza się z agawy niebieskiej.

Mezcal Meteoro

Mezcal Monte Alban

Butelka w kształcie czaszki
Jeśli interesuje was tequila i chcecie poznać tajniki jej tworzenia, koniecznie porozmawiajcie z barmanami. Mają ogromną wiedzą i są szalenie rozmowni. Opowiedzą wam wszystko, co was zainteresuje i… dorzucą sporo ciekawostek od siebie. Zarezerwujcie duuużo czasu.
Podsumowując, restauracja ma niepowtarzalny meksykański klimat i panuje w niej aura niekończącej się fiesty. To znakomite miejce na spotkania w większym gronie, idealne na weekendowy relaks połączony z odkrywaniem nowych smaków. Na równie wiele komplementów zasługują też ludzie tworzący to miejsce – pomocni i otwarci, z ogromną pasją. Przy nich można się poczuć naprawdę wyjątkowo i superprzyjemnie spędzić czas.
Blue Cactus
ul. Zajączkowska 11
Warszawa
Dodaj komentarz